Badania nad nowymi źródłami energii pochłaniają niemal każdy naukowy umysł na świecie. Ludzkość truchleje przed wizją braku elektryczności i ropy - nikt nie wyobraża sobie powrotu do siedzenia przy ognisku z kamieniem łupanym w dłoni. Wszystkim marzy się rozwiązanie, które raz na zawsze naładuje złaknione mocy baterie.
Badania nad nowymi źródłami energii pochłaniają niemal każdy naukowy umysł na świecie. Ludzkość truchleje przed wizją braku elektryczności i ropy - nikt nie wyobraża sobie powrotu do siedzenia przy ognisku z kamieniem łupanym w dłoni. Wszystkim marzy się rozwiązanie, które raz na zawsze naładuje złaknione mocy baterie.
Współczesne kolektory słoneczne, elektrownie wiatrowe i paliwo z glonów razem wzięte to za mało, żeby stawić czoła kryzysowi energetycznemu. Oszczędzać nie potrafimy, zużywamy coraz więcej, produkując kolejne maszynerie uzależnione od watów. Z myślą o diametralnej zmianie na lepsze, w 1997 roku w Stanach Zjednoczonych rozpoczęto budowę NIF (National Ignition Facility - Narodowego Zakładu Zapłonu), największego na świecie eksperymentalnego urządzenia generującego olbrzymią moc dzięki jądrowej fuzji.
Projekt czterokrotnie przekroczył przewidziany budżet i został ukończony pięć lat po terminie. Departament Energii Stanów Zjednoczonych względnie ocalił honor w 2009 roku uroczyście obwieszczając światu, że zadanie zostało wykonane. W Livemore w słonecznej Kalifornii powstał pierwszy, w pełni kontrolowany syntezator termojądrowy, uruchamiany za pomocą impulsu laserowego. Unikatowe urządzenie zbudowane jest z kondensatorów, które gromadzą energię przekazywaną później przez kseonowe lampy błyskowe do wzmacniaczy 192 wiązek laserowych. Laserowy impuls generuje moc sięgającą 500 terawatów, by w następnym etapie skupić się na kulce, zawierającej paliwo deuterowo-trytowe, której średnica nie przekracza dwóch milimetrów. Powoduje to kolosalny wzrost temperatury i ciśnienia, co w teorii ma stanowić idealne warunki do zajścia syntezy jądrowej, dzięki której uwolni się gigantyczna energia równa 45 MJ.
Więcej informacji: biznes.interia.pl